Sportowa głowa: „Nie oczekuj rozsądku od facetów jeżdżących w kółko!”

Dziś podwójne otwarcie! ;) Otwieram tą notką kolejną kategorię wpisów, albo nawet dwie. ;) Bardziej ogólnie – będę się starała wykorzystywać coraz więcej mojej wiedzy ze studiów w poszczególnych notkach i niejako „tłumaczyć” – na różnych poziomach – kulturę psychologią. Po drugie – otwieram cykl, który nazwałam „Sportowa głowa” i który będzie odnosił się do jednego z moich zainteresowań wewnątrz (ogromnego, naprawdę!) obszaru, jakim jest psychologia, czyli – psychologii sportu.

Ale nie bójcie się – dalej pozostaję przy dostępnych dla wszystkich treściach kultury, nie zaczynam polecać podręczników z tej dziedziny! ;) Dzisiaj o filmie – jednym z nowych, a dodatkowo – bardzo wartościowych dla tej dziedziny – „Wyścig”, czyli „Rush”.

Dla „dzieciaków”: „Ulepimy dziś bałwana?…” czyli z siostrą najlepiej! ;)

Dzisiaj pierwszy post z obiecanej serii, która umownie otrzymała ode mnie tag „dzieciaki”. Chodzi w niej o to, że pojawią się tu recenzje książek, filmów, bajek dla szeroko pojętych „dzieciaków” – od 9 miesięcy do 99 lat (i więcej!). ;)

Na pierwszy ogień pójdzie nowa bajka Disneya pt. „Frozen” (polski tytuł to „Kraina lodu”, ale jakoś mi on nie pasuje, więc będę posługiwać się oryginalnym).

Społecznie zorientowane science-fiction

Jakiś czas temu czytałam artykuł dotyczący tego, jak bardzo autor fantastyki powinien znać się na historii oraz teorii polityki. Jak najbardziej się z tym zgadzam – w większości przypadków są to przecież opowieści osadzone w czymś lekko zbliżonym do średniowiecza (bardzo lekko; spory dotyczące tego do jakiej epoki historycznej najbardziej zbliżone są niektóre książki są długie i nie przynoszą jak na razie konkretnych konkluzji). Więc o ile pisarz fantasy musi znać się na historii, o tyle pisarz science-fiction musi być bardzo dobrze zorientowany w aktualnej sytuacji społecznej oraz w aktualnych mechanizmach rządzących ekonomią, polityką, mediami a także w możliwych kierunkach ich rozwoju.

Stephanie Meyer a psychologia

Nie ukrywam, że dzisiejszy wpis będzie dla mnie szczególny, dlatego, że po raz pierwszy zamierzam umieścić tu nie tylko recenzję, ale także wykorzystać moją wiedzę zdobytą na studiach. :)

Dla wszystkich, których zdążyłam przerazić tytułem – nie, nie będzie o „Zmierzchu”, ale o innej książce tej samej autorki (a także niedawno nakręconym na jej podstawie filmie) pt. „Intruz”.