„Choć wędrować każdy rad…” (Hobbit: Bitwa Pięciu Armii – film)

Tak, byłam wreszcie na ostatniej części Hobbita. I muszę stwierdzić, że bardzo dobrze się na tym filmie bawiłam. ;) Dlatego też, jeśli ktoś liczy na to, że będę na ten film psioczyć i potępiać go w czambuł (ostatnio widziałam sporo opinii i rozmawiałam z osobami, które wydawały się przede wszystkim bardzo chcieć zepsuć mi oglądanie tego filmu i sprawić, żeby absolutnie nie śmiał mi się podobać), żeby mógł/mogła powiedzieć „A nie mówiłem/łam?!”, to może od razu przestać czytać, bo tak nie będzie. Nie będę też jednak wychwalać wszystkiego – to, że się dobrze bawiłam, nie znaczy, że nie widzę niedorzeczności. ;)

Kto jest w stanie przeżyć takie założenia – zapraszam! :) Aha – będą spoilery (tak, wiem, że książka ma 75 lat, ale dalej można do tego filmu robić spoilery).

Jeden za wszystkich… (Muszkieterowie – serial)

Książki zaliczane do kanonu kulturalnego oraz szeroko rozumianej klasyki mają to szczęście (bądź pecha), że są niezwykle często ekranizowane. Twórczość Dumasa nie jest tutaj wyjątkiem – wręcz przeciwnie, ekranowych wersji Muszkieterów było naprawdę dużo. Jakie były, to temat na inną dyskusję – ale były.

Dlatego też dość długo mi zeszło „zebranie się” do pooglądania produkcji BBC (dalej mnie bawi, że Brytyjczycy ekranizują francuską klasykę), mimo, że była mi kilkakrotnie polecana. Jednak kiedy już zaczęłam, muszę przyznać, że wciągnęłam się jak rzadko. Nie ukrywam więc, że będę w tej notce serial chwalić. ;)

Kto mi zabrał skrzydła, czyli o Czarownicy

Dzisiaj o filmie, który miałam okazję zobaczyć kilka dni termu (niech żyją wyjścia do kina na Dzień Dziecka!), czyli o Maleficient – czyli Czarownicy.

Nie mogę powiedzieć, że film mi się nie podobał. Wręcz przeciwnie – był naprawdę ładny. Ale – niestety – nie mogę też powiedzieć, że mi się jakoś szczególnie podobał – przynajmniej całościowo, szczegółami zajmiemy się za chwilę.