Sportowa głowa: „Nie oczekuj rozsądku od facetów jeżdżących w kółko!”

Dziś podwójne otwarcie! ;) Otwieram tą notką kolejną kategorię wpisów, albo nawet dwie. ;) Bardziej ogólnie – będę się starała wykorzystywać coraz więcej mojej wiedzy ze studiów w poszczególnych notkach i niejako „tłumaczyć” – na różnych poziomach – kulturę psychologią. Po drugie – otwieram cykl, który nazwałam „Sportowa głowa” i który będzie odnosił się do jednego z moich zainteresowań wewnątrz (ogromnego, naprawdę!) obszaru, jakim jest psychologia, czyli – psychologii sportu.

Ale nie bójcie się – dalej pozostaję przy dostępnych dla wszystkich treściach kultury, nie zaczynam polecać podręczników z tej dziedziny! ;) Dzisiaj o filmie – jednym z nowych, a dodatkowo – bardzo wartościowych dla tej dziedziny – „Wyścig”, czyli „Rush”.

O filmie dowiedziałam się właśnie przy okazji zajmowania się psychologią sportu. Planowałam obejrzeć go gdzieś tam, kiedyś później, a tak – poszłam do kina i absolutnie tego nie żałuję! Dla osób zainteresowanych psychiką, zainteresowanych sportem (zwłaszcza Formułą 1) jest to pozycja wręcz obowiązkowa. Dla wszystkich innych – ciekawa do zobaczenia. To po prostu kawałek naprawdę dobrego kina. Ale po kolei.

Film opowiada historię opartą na faktach i na życiu dwóch kierowców Formuły 1 – Nikiego Laudy (Daniel Brühl) i Jamesa Hunta (Chris Hemsworth). Koncentruje się na ich wzajemnej rywalizacji, która trwała właściwie przez całą karierę, a kulminację osiągnęła w walce o mistrzostwo w 1976. Możemy dzięki tej historii prześledzić dwa całkowicie odmienne podejścia do życia, do sportu i do rzeczywistości. Ścieranie się dwóch poglądów na temat tego, co i jak powinno się robić – w życiu, w sporcie, w wyścigach. Dwie kompletne różne osobowości. Dwa przykłady tego, co może motywować do przezwyciężania siebie i do ciągłego ryzykowania zdrowia i życia.

Film (co bardzo, bardzo – zwłaszcza jako prawie psychologowi – mi się podoba) częściowo łamie konwencję myślenia, że „to jacyś wariaci muszą być”. Owszem, dostajemy tu portret Hunta, który poniekąd tej definicji odpowiada – nie może „usiedzieć w miejscu”, potrzebuje adrenaliny, prędkości, nowych bodźców niemalże równie bardzo jak powietrza. Ale widzimy też jak wielką cenę za to płaci, praktycznie przy każdym kolejnym starcie. Mamy też wyjaśnione jego motywacje i właściwie nie dziwi nas, że w pewnym momencie odchodzi od tego sportu. Z drugiej strony mamy ścisłego, matematycznie myślącego Laudę, który jest profesjonalistą w każdym calu i nigdy nie zamierza ryzykować bardziej niż to konieczne, a z drugiej strony – robi wszystko, żeby się ścigać. Za wszelką cenę, jak najszybciej, jak najlepiej. Widzimy przerażający wypadek i ogromną wolę walki związaną z chęcią powrotu do sportu. Widzimy co może motywować do takiej walki i jak niesamowitą siłę może ona w sobie kryć. Dla osób, które pamiętają tę rywalizację – i nie tylko – film jest kapitalną analizą motywacji kierujących takimi osobami, zarówno w życiu codziennym, jak i w sporcie. Bardzo ciekawą i trafną analizą. Poza motywacjami pokazuje też wybory, które muszą być dokonywane przez każdego i ich konsekwencje.

No dobrze, a co jeśli nie jestem fanem ani Formuły 1, ani sportu samego w sobie, ani psychologii? Dalej warto wybrać się na ten film. Po pierwsze – dla świetnie opowiedzianej historii. To, co się dzieje na ekranie naprawdę wciąga i jest ciekawe (sprawdzone na koleżance, która nie jest psychologią sportu jakoś szczególnie zainteresowana i wcale się w kinie nie nudziła). Kolejną zaletą (przynajmniej dla mnie) jest to, że w filmie można posłuchać kilku języków – głównie angielskiego i niemieckiego (chociaż jest też trochę np. włoskiego), które też w pewien sposób oddzielają światy bohaterów.

Kapitalne są też zdjęcia i montaż. W którejś z tych kategorii zdecydowanie miałam poczucie, że co najmniej nominacja do Oscara byłaby jak najbardziej zasłużona – i nie jestem w tej opinii odosobniona, film za montaż otrzymał BAFTę. Uwierzcie – tam wyścigi wyglądają ciekawie, nie nudzą i świetnie się je ogląda. A to naprawdę trudne przy sporcie, który polega na „jeżdżeniu w kółko”!

Kolejną rzeczą, za którą twórcom należy się ogromny ukłon, jest casting. Aktorzy – przede wszystkim odtwórcy głównych ról – zostali dobrani wręcz idealnie. Kiedy patrzy się na kadry z filmu i prawdziwe zdjęcia, czasem można mieć wątpliwości kto jest kim i które zdjęcia są które. Poza tym, że kadry z filmu są zdjęciami lepszej jakości. Przy okazji, oprócz prostego podobieństwa wizualnego, aktorzy naprawdę świetnie portretują swoich bohaterów. Przyznam się, że przed tym filmem nie kojarzyłam zbytnio dorobku Brühla, natomiast o Hemsworcie nie miałam jakiegoś szczególnie wysokiego mniemania. Tutaj jednak obu muszę bardzo pochwalić i docenić – są naprawdę dobrzy!

Kolejną wartą wspomnienia zaletą filmu jest muzyka. Hans Zimmer w swojej najlepszej formie od dawna (i nawet nie ma ukochanego motywu z Piratów/Gladiatora!). Wyciągnięty z filmu soundtrack słucha się świetnie (motyw przewodni towarzyszy mi bardzo często sam w sobie), jako część obrazu filmowego – bardzo dobrze uzupełnia i podkreśla sferę wizualną.

Podsumowując – zdecydowanie polecam film. Jeśli jest się pasjonatem, to szczególnie; jeśli nie – i tak warto!

Leave your comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.