Sportowa głowa: „Nie oczekuj rozsądku od facetów jeżdżących w kółko!”

Dziś podwójne otwarcie! ;) Otwieram tą notką kolejną kategorię wpisów, albo nawet dwie. ;) Bardziej ogólnie – będę się starała wykorzystywać coraz więcej mojej wiedzy ze studiów w poszczególnych notkach i niejako „tłumaczyć” – na różnych poziomach – kulturę psychologią. Po drugie – otwieram cykl, który nazwałam „Sportowa głowa” i który będzie odnosił się do jednego z moich zainteresowań wewnątrz (ogromnego, naprawdę!) obszaru, jakim jest psychologia, czyli – psychologii sportu.

Ale nie bójcie się – dalej pozostaję przy dostępnych dla wszystkich treściach kultury, nie zaczynam polecać podręczników z tej dziedziny! ;) Dzisiaj o filmie – jednym z nowych, a dodatkowo – bardzo wartościowych dla tej dziedziny – „Wyścig”, czyli „Rush”.

Fleming. Ian Fleming.

Nie wiem, czy wszyscy wiecie, ale James Bond nie jest postacią filmową. A przynajmniej – nie był nią oryginalnie. Na początku James Bond był bohaterem książek szpiegowskich. Książek, których autorem był właśnie niejaki Ian Fleming. Ale dzisiaj nie o książkach chciałam pisać. Dzisiaj będzie o filmie (a właściwie kolejnym mini-serialu), opowiadającym właśnie o autorze i twórcy postaci Bonda – „Fleming: The Man Who Would Be Bond”

Społecznie zorientowane science-fiction

Jakiś czas temu czytałam artykuł dotyczący tego, jak bardzo autor fantastyki powinien znać się na historii oraz teorii polityki. Jak najbardziej się z tym zgadzam – w większości przypadków są to przecież opowieści osadzone w czymś lekko zbliżonym do średniowiecza (bardzo lekko; spory dotyczące tego do jakiej epoki historycznej najbardziej zbliżone są niektóre książki są długie i nie przynoszą jak na razie konkretnych konkluzji). Więc o ile pisarz fantasy musi znać się na historii, o tyle pisarz science-fiction musi być bardzo dobrze zorientowany w aktualnej sytuacji społecznej oraz w aktualnych mechanizmach rządzących ekonomią, polityką, mediami a także w możliwych kierunkach ich rozwoju.

„I miss my mind…” dla głosu Russella Crowe’a

Jeśli już mam zacząć pisać o muzyce, to postaram się przy tej świetnej okazji promować (chociaż w tak niewielkim zakresie, w jakim mam na to wpływ) dobrą muzykę, którą trudno znaleźć w jakimkolwiek radiu, zwłaszcza polskim. I nie będę pisać tylko o muzyce filmowej… chociaż na pewno też. ;)

Dzisiaj – ze względu na niedawną premierę „Nędzników” – chciałabym podzielić się z Wami twórczością jednego z występujących tam aktorów.