Dzisiaj wpis nietypowy. Taki, gdzie będzie wszystkiego po trochę. Będą informacje o pewnej akcji, będzie trochę literatury, będzie kolejny mechanizm psychologiczny ważny dla odbioru kultury, będzie fandom… A wszystko to w odniesieniu do opowiadania Jakuba Ćwieka pt. Zawieszenie niewiary.
Opowiadanie zostało „wydane” (w wersji czytnikowej, formaty epub i mobi) w ramach akcji, która ma na celu zebranie pieniędzy na operację Pauli Gola-Sochaj.
Tematem, wokół którego skupia się całość jest Comic-Con, czyli największy (a przy tym chyba najważniejszy i najbardziej znany) konwent dotyczący wszystkiego, co popkulturalne i fandomowe. Opowiadanie jest krótkie. Zawiera trochę elementów fantastycznych, momentami jak się nad nim zastanowić, to można się przestraszyć… Jeśli chodzi o akcję, to cały czas miałam wrażenie, że jakoś trochę jej zabrakło. Zanim się na dobre rozpędziła, to już się skończyła. Jednak chyba nie sama akcja jest tu najważniejsza, bo przede wszystkim jest to migawka dotycząca właśnie konwentu. Krótki opis jak to wszystko wygląda, jaki ma klimat, kogo można spotkać… w jakich kolejkach się wystać. :P Dla osób związanych z fandomem lektura będzie więc ciekawa chociażby z tego względu. Plus można wyszukiwać wzmianek o swoich ulubionych postaciach (nawet jakaś drinking game by mogła z tego wyjść :P )
W momencie, kiedy zobaczyłam tytuł, taki mały psychologiczny chochlik w moim mózgu wpadł w wielką radość. I jednocześnie uświadomił mi, że do tej pory nie napisałam o jednym z najważniejszych i najbardziej podstawowych mechanizmów psychologicznych potrzebnych właściwie każdemu odbiorcy kultury (zwłaszcza mającej cokolwiek wspólnego z fantazją).
Czym jest więc owo tytułowe „zawieszenie niewiary”? W opowiadaniu pojawia się wielokrotnie stwierdzenie, że „chcemy wierzyć”; stwierdzenie, że „wiara ma moc” – nawet moc sprawczą.To w sumie prawda, ale… nie do końca o to chodzi.
Zawieszenie niewiary występuje w każdym momencie, w którym odbiorca wciągnie się w jakąś historię tak mocno, że nie zauważa niemożliwości takiego, a nie innego przebiegu sytuacji. Na potrzeby tej konkretnej historii uznajemy, że drzewa mogą chodzić, zwierzęta mówić, budka telefoniczna może być wehikułem czasu, a specjalne serum może uczynić kogoś supersilnym. Jednocześnie doskonale wiemy, że w „normalnym świecie” takie rzeczy się nie zdarzają (chociaż…). Innym przykładem, na którym ten mechanizm widać chyba najlepiej jest moment, kiedy siedzimy w kinie i patrzymy na jakąś niesamowitą akcję, np. rozbrajanie bomby. 5 min, które zostało do wybuchu będzie w filmie trwało prawie 10. Ale jakoś nikomu to nie przeszkadza (no, chyba że jest naprawdę przesadzone…) – wiemy, że wynika to z reguł prowadzenia filmowej narracji, która wymaga pokazania tego, co dzieje się w tym czasie w kilku miejscach. Albo wygłoszenia przez głównego złoczyńcę jego wielkiego monologu…
Dobre historie powodują w nas wystąpienie tego efektu. Na 2 godziny w kinie, na jakiś czas potrzebny do przeczytania książki bądź przejścia gry komputerowej, przyjmujemy pewne rzeczy za całkowicie możliwe i naturalne. Nie patrzymy na zegarek i nie konfrontujemy czasu filmowego z rzeczywistym, bo w ten sposób opuścilibyśmy świat wykreowany.
To, że chcemy wierzyć i chcemy mieć swoje własne legendy i mity, jest równie ważne. Może nawet ważniejsze, bo właśnie dlatego wybieramy określoną książkę, film, czy grę. A dopiero później zawieszamy swoją niewiarę i wiedzę o świecie rzeczywistym. I to właśnie wtedy okazuje się, że absolutnie wszystko jest możliwe.
Hej! Super, że piszesz o tej akcji, bo jest bardzo pozytywna :) Ale brzmi, jakbyś zakładała, że Ćwiek nie wie, co to właściwie jest zawieszenie niewiary. A z tekstu dość jasno wynika, że zna podstawowe znaczenie i dodaje nowe. To klasyczne jest w strukturze i formie opowieści, za to nowe w narracji i wypowiedziach bohaterów. Wiesz, sądzę, że to takie założenie, że skoro czytelnik zna te wszystkie nazwiska, postaci, seriale, to zna ten termin, więc nie trzeba nic wyjaśniać i można się z tą wiedzą pobawić :) Tak ja to odbieram :)
Pozdrówka :)
Absolutnie nie zakładam, że autor nie wie o czym pisze. :) Chodziło mi o tylko to, że to „dodatkowe znaczenie”, o którym piszesz jest podobne do prawdziwego, jednak nie do końca z nim tożsame, więc wydaje mi się, że czytelnicy, którzy nie znają tego terminu, mogą nie do końca mieć jasność na czym to zjawisko polega. :)