Złoczyńca śpiewa pamiętnik (Dr Horrible’s Sing-Along Blog – serial)

Można narzekać na powtarzalność fabuł w kulturze. Właściwie to często na to narzekamy. A co będzie, gdy dostaniemy coś, na co pod tym kątem narzekać nie można?

O tym, że Whedon jest świetnym scenarzystą byłam przekonywana długo i (mniej lub bardziej bezpośrednio) przez kilka osób. Trochę potakiwałam, trochę nie wierzyłam, trochę brałam poprawkę na ich bycie fanami. Co do niektórych rzeczy się zgadzałam, ale ogólnie nie byłam przekonana.

Dzisiaj będzie krótko – chciałbym po prostu polecić Wam to, co mnie ostatecznie przekonało, a co – mam wrażenie – nie jest aż tak znane, jak na to zasługuje. Mowa mianowicie o mini-serialu (jeśli w ogóle można to tak określić, całość trwa tyle co jeden standardowy odcinek czegoś innego) o uroczym tytule „Dr Horrible’s Sing-Along Blog”.

Ja trafiłam na ten tytuł całkowicie przypadkowo. Jak można się domyślać, całość jest zrealizowana w formie musicalu – mnie jednak z piosenek trafiła w internetowym radiu z muzyką filmową (SST polecam zawsze i wszędzie, także z takich powodów). Spodobała mi się na tyle, że zaczęłam szukać więcej na ten temat. O ile pamiętam, to była to ta piosenka:

Pierwszą znalezioną informacją była obsada. I już w tym momencie wiedziałam, że muszę to zobaczyć! O tym, że śpiewający Neil Patrick Harris jest zjawiskiem, którym zawsze warto się zainteresować, chyba nie muszę nikogo za bardzo przekonywać. Bonus w postaci Nathana Filliona (też śpiewającego) i Felicii Day (której głos bardzo lubię) tylko mnie w tej decyzji upewnił. Whedon, który jest twórcą (zarówno scenarzystą, jak i reżyserem) był wisienką na torcie.

Zabrałam się za oglądanie (całość jest łatwo dostępna, choć nie znalazłam wersji z polskimi napisami), ale mimo całych oczekiwań nie byłam przygotowana na to, co zobaczyłam. I bardzo dobrze!

Dlatego też nie zamierzam napisać Wam za dużo (mówiłam, że będzie krótko), żeby nie psuć zabawy.
W ramach przekonywania powiem tylko, że mamy schematy z komedii romantycznej, filmu gangsterskiego i – oczywiście – historii o superbohaterze. A później wszystko to zostaje wywrócone do góry nogami i przenicowane. Przy okazji obrywa się też polityce i fandomowi… Na końcu zaś zostajemy z poczuciem, że to się przecież nie może tak kończyć, że coś musi być dalej!… Gdy się jednak zastanowić, to okazuje się, że to wszystko jak najbardziej ma sens, tylko… to po prostu nie są historie, jakie nam się zazwyczaj opowiada. A dokładniej – nie opowiada się ich w taki sposób.

Mówiąc krótko – polecam samemu się przekonać o losach Dr. Horrible i Kapitana Hammera. Na zachętę jeszcze jedna piosenka. Miłego dnia!

Leave your comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.