„Widzicie?… Nawet Śmierć ma serce.”

Właściwie nie lubię sytuacji, kiedy książka jest wypromowana przez film. Drażnią mnie sytuacje, kiedy ktoś dowodzi, że ekranizacja jest lepsza, bo książka nie jest z nią zgodna (sic!). W tym wypadku jednak istnieje możliwość, że gdyby nie film (którego zresztą nie oglądałam, przynajmniej na razie), nigdy bym o książce nie usłyszała. I z pewnością byłaby to bardzo duża strata.

O czym mowa? O „Złodziejce książek”.

Najpierw usłyszałam o tym, że film jest na podstawie książki. Później spodobał mi się plakat. Później dowiedziałam się, że muzyka jest nominowana do Oscara (swoją drogą – bardzo jej kibicowałam i dalej uważam, że jest naprawdę piękna). Przesłuchałam soundtrack i zabrałam się za czytanie.

Jaka jest ta historia?… A jaka może być historia o małej dziewczynce? Biednej, osieroconej, która przeżyła śmierć własnego brata i opuszczenie przez matkę? Historia o dorastaniu w hitlerowskich Niemczech przed i w trakcie II wojny światowej? Historia o biedzie, opuszczeniu, przybranych rodzicach i zmaganiu się z losem? Historia o dzieciach tak głodnych, że kradną owoce? Historia o ukrywaniu Żyda w piwnicy? Historia o dziewczynce tak zafascynowanej światem słów, że kradnie kolejne książki, a później czyta je ludziom w schronie w czasie nalotów; która w końcu zaczyna opisywać swoje życie? Historia o bombach, obozach koncentracyjnych, nocnych koszmarach? Historia, której narratorem jest Śmierć?…

Wspomniany wyżej plakat.

Jeśli powiem, że jest smutna, będzie to prawda. Jeśli powiem, że jest okrutna – także będzie to w pewnym sensie prawda. Ale jeśli powiem, że jest piękna i opowiada o wartościach – to także będzie prawdą. Bo ta książka jest po prostu prawdziwa. Tak do bólu prawdziwa. Jest w niej śmierć i cierpienie. Jest głód i desperacja. Ale jest też śmiech, szczęście i piękno życia. Są ludzie, którzy przeżyli i jest to dla nich największa tragedia. Są ludzie okrutni, choć zawsze uśmiechnięci. Gnojący innych w imię przekonań i wartości, w jakie wierzą. Są też inni – którzy klną i biją i wydają się być bez serca, jednak bez wahania podadzą chleb głodnemu i zaryzykują życie dla uratowania kogoś. Są tacy, którzy rozumieją (a przynajmniej przeczuwają) wszystko, bądź bardzo dużo. Są tacy, którzy nie rozumieją nic. Są głupcy, którym bycie dobrymi ratuje życie. Innych ich ideały zabijają w najmniej spodziewanym momencie. Są ludzie, którzy robią coś, bo tak trzeba. Są tacy, którzy są po prostu wyrachowani. A jeszcze inni – nie mają pojęcia, czy coś jest dobre (choć tak czują) czy złe (bo tak im się mówi). Jest prawda. A przynajmniej próba jej odnalezienia.

Na obszerniejsze wspomnienie zdecydowanie zasługuje narrator, czyli Śmierć. Śmierć, która – poza opowiadaniem historii – opowiada nam sporo o sobie. Śmierć, która nie lubi wojen, bo czuje się wtedy przytłoczona nadmiarem pracy. Śmierć, która czuje się prześladowana przez ludzi. Śmierć, która ma czarne, bijące głębokim i równym rytmem serce. Śmierć, która potrafi zapłakać nad tymi, których zabiera; jest nimi zaciekawiona. Śmierć, która jest czuła i delikatna dla zabieranych dusz, która stara się je ogrzać i kołysać w ramionach. Śmierć, która ma pytania do Boga – pytania bez odpowiedzi. Śmierć, która kolekcjonuje kolory nieba i przyporządkowuje je do historii ludzi. Śmierć, która wszystko pamięta. Śmierć, z którą spokojnie można by się było zaprzyjaźnić.

A naprzeciwko niej dziewczynka – Złodziejka książek. Dziewczynka, która ciekawi samą Śmierć. Dziewczynka żyjąca w świecie słów. Czująca ich wagę, ciężar i magię. Kochająca je i nienawidząca jednocześnie. Zafascynowana nimi, robiąca wszystko aby je okiełznać. Przy tym – grająca w piłkę, kradnąca, przyjaźniąca się z ukrywanym w piwnicy Żydem, przynosząca mu codzienną prognozę pogody i gazety wygrzebane ze śmietnika, znosząca śnieg do piwnicy i lepiąca tam bałwana, dostająca często lanie, słuchająca grającego na akordeonie papy, przeklinająca. Ale przede wszystkim – mądra i w pewien sposób dobra, w otaczającym ją wywróconym do góry nogami świecie.

Śmierć zastanawia się „… jakim sposobem te same rzeczy mogą wydawać się równie obrzydliwe i równie wspaniałe, dlaczego te same opowieści bywają równie wstrętne i równie cudowne.” On tego nie wie. Nie wiemy tego też my. Ale warto się nad tym zastanowić. A ta książka zdecydowanie może w tym pomóc. Bo „Na niektóre bajki nikt nigdy nie jest za stary.”

Ciekawe jaki kolor będzie miało niebo, gdy Śmierć przyjdzie po każdego z nas?… Obyśmy przywitali ją ze spokojem i poszli z nią dobrowolnie, tak jak lubi najbardziej. Bez zbędnego bagażu, rozdawszy siebie wcześniej. Żeby Śmierci było lekko unieść nas w rękach lub na ramieniu. I oby niebo jak najrzadziej miewało kolory wojny.

PS. Nie, to nie jest recenzja. Żeby napisać recenzję powinnam odczekać jakiś czas od kiedy skończę książkę, zwłaszcza taką. Ale słowa same układały się w zdania i domagały, żeby je jak najszybciej wypuścić w świat. Ale może taka forma jest nawet lepsza?…

Leave your comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.