Wyobraźcie sobie bajkę – taką filmową, animowaną, dla dzieci – w której występuje większość ważnych postaci dzieciństwa (jak święty Mikołaj, Wróżka-Zębuszka, Piaskowy Dziadek), a ich głównym zadaniem jest dbanie o to, żeby dzieci wciąż miały marzenia. A przy okazji jest to ładne historia o dorastaniu. Brzmi dobrze, prawda? :) Dzisiaj o Strażnikach marzeń.
Jak można lubić kogoś, kto nawet nie istnieje?
Jakiś czas temu zastanawiałam się nad tym, dlaczego lubimy ludzi, który dzielą z nami jakieś zainteresowania. Teraz przyszedł czas na zastanowienie się nad tym, dlaczego lubimy jakąś postać fikcyjną.
Dla dzieciaków: Mamo, dostanę smoka?… (Jak wytresować smoka – filmy)
Dla „dzieciaków”: „Ulepimy dziś bałwana?…” czyli z siostrą najlepiej! ;)
Dzisiaj pierwszy post z obiecanej serii, która umownie otrzymała ode mnie tag „dzieciaki”. Chodzi w niej o to, że pojawią się tu recenzje książek, filmów, bajek dla szeroko pojętych „dzieciaków” – od 9 miesięcy do 99 lat (i więcej!). ;)
Na pierwszy ogień pójdzie nowa bajka Disneya pt. „Frozen” (polski tytuł to „Kraina lodu”, ale jakoś mi on nie pasuje, więc będę posługiwać się oryginalnym).