Dlaczego diagnozuję postaci fikcyjne?

Ludzie często się dziwią dlaczego chce mi się diagnozować postaci fikcyjne. Dlatego dzisiaj chciałabym poopowiadać Wam, czemu to robię. A przy okazji – dlaczego to wcale nie znaczy, że diagnozuję każdego, kto stoi koło mnie.

Jest takie zjawisko, z którym spotkał się chyba każdy student psychologii (a już na pewno każdy psycholog). Mianowicie chodzi mi o to, co może się stać, kiedy taka osoba powie, czym się zajmuje – może usłyszeć coś w rodzaju „O matko, to ty mnie już na pewno zanalizowałaś! Wyłaź z mojej głowy!”. Ja w takiej chwili bardzo ciężko wzdycham i próbuję wytłumaczyć, że to tak nie działa. A ponieważ – wbrew pozorom – te dwie rzeczy bardzo mocno się ze sobą łączą, postaram się dzisiaj Wam o tym opowiedzieć.

Praca psychologa jest wysiłkiem

Naprawdę. Ocena kogoś pod kątem psychologicznym wymaga ogromnego skupienia, zaprzęgnięcia do pracy dużej ilości wiedzy i zasobów pamięciowych oraz stałego, dość sporego wysiłku umysłowego. Doskonale aplikuje się tu stwierdzenie Sherlocka, który zaczyna od co najmniej 8 możliwych rozwiązań. W psychologii będzie ich jakoś 15. I co najmniej 10 będzie się wzajemnie wykluczać. Dotarcie do odpowiedniego rozwiązania jest więc trudne; często niemożliwe… a często tego odpowiedniego rozwiązania w ogóle nie ma.

Na co dzień, po prostu rozmawiając z ludźmi, zwyczajnie nie chce mi się zastanawiać nad takimi rzeczami. Musi się wydarzyć coś, co zmieni takie nastawienie (np. ktoś mnie poprosi o pomoc w jakiejś sprawie), sama z siebie raczej tego nie robię. Każdy musi kiedyś mieć wolne od pracy.

Brak odpowiedniej ilości danych

Przy diagnozowaniu postaci fikcyjnych nie mam tego problemu. Mam dokładnie tyle danych ile autor/autorzy zechcieli ujawnić. Ale – prawdopodobnie – nie będę miała więcej. Mogę pracować z tym, co jest albo wcale. Ewentualnie zaczekać na kolejny sezon serialu i liczyć na nowe informacje (ale wtedy będą się one wiązać z dalszą częścią fabuły, więc mogą odnosić się do czegoś innego).

W przypadku żywego człowieka siedzącego koło mnie – nigdy nie będę miała pełnych danych. Z wielu różnych powodów, z których najważniejszym jest to, że będę wiedziała tylko tyle, ile dana osoba mi ujawni. A że sami często nie pamiętamy ważnych rzeczy, które nas dotyczą – jak możemy o nich komuś opowiadać? Ze względu więc na konstrukcję ludzkiej pamięci, niechęć do ujawniania pewnych szczegółów, niewiedzę o tym, co może być ważne i przeogromną ilość doświadczeń, jakie mamy w ciągu życia, w przypadku realnej osoby właściwie niemożliwe jest zdobycie 100% informacji o sytuacji.

Primum non nocere

Ta zasada obowiązuje nie tylko lekarzy – psychologów też (choć u nas ujmowana jest nieco inaczej). Mówiąc najprościej i w największym skrócie – szafowanie ocenami, nie mając wystarczającej ilości danych (a dlaczego ich nie mam i mieć nie będę – patrz poprzedni punkt) może zrobić komuś naprawdę sporą krzywdę. Postaci fikcyjnej nic się nie stanie, nawet jak się pomylę. Nie zrobi jej się przykro, nie obejdzie jej, że zacznę ją traktować inaczej, znajomi nie zaczną na nią dziwnie patrzeć… z prostego i oczywistego powodu – jest fikcyjna.

A teraz zdradzę Wam sekret…

Tak naprawdę, najważniejszym powodem, dla którego robię to, co robię jest fakt, że to jest świetna zabawa. Zaczęła się jako ćwiczenie, które sama sobie zadałam w ramach urozmaicania nauki do egzaminu z psychopatologii jednostki, czyli na trzecim roku studiów. Później – ku mojemu zaskoczeniu – okazało się, że ktoś chce te moje przemyślenia słuchać i czytać, a nawet domaga się więcej.
Dla mnie jest to doskonałe ćwiczenie i ciekawa forma nauki. Dla Was – mam nadzieję – coś ciekawego do poczytania. W bonusie – jako, że nieustająco zbieram pomysły na kolejne wpisy – możecie wrzucać w komentarzach propozycje postaci / książek / filmów / seriali itp., które Waszym zdaniem mogłyby być ciekawe do analizy.

Na dodatek – dla osób, które ciągle się boją psychologów, albo wręcz przeciwnie, chciałyby się dowiedzieć więcej o tym, co psycholog może, a czego nie, polecam świetny tekst o 5 największych mitach o psychologach (tak, z każdym z tych stwierdzeń spotkałam się co najmniej raz już w czasie studiów). Miłego czytania!

Leave your comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.