Dla dzieciaków: Mamo, dostanę smoka?… (Jak wytresować smoka – filmy)

Wracamy do bajek i „dzieciaków”, bo ile można pisać o psychopatologii. ;)  Dzisiaj o filmach (1 i 2 części) zawierających duże ilości smoków i Wikingów. I świetnej muzyki. Czyli Jak wytresować smoka?

Pamiętacie pierwszą część filmu (jeśli jeszcze nie oglądaliście, to polecam czym prędzej nadrobić)? Jest to piękna opowieść o chłopcu, który nie do końca wpasowuje się w ideał Wikinga, a w dodatku nie do końca zgadza się z tym, co jest „od zawsze” w jego środowisku uważane za normalne i prawidłowe (czyli zabijaniem smoków). Opowieść o dziwnej (i początkowo wyglądającej na niemożliwą) przyjaźni między człowiekiem i smokiem, na której wszyscy w końcu zyskują. Historia o tym, jak jeden człowiek może zmienić zapatrywania całego otoczenia (w tym wypadku – całej wioski). Wizualnie pięknie zrobiona, ilustrowana wspaniałą muzyką Johna Powella – daje czystą przyjemność z oglądania i całkiem sporo śmiechu.

Niedawno na ekrany weszła druga część bajki. A ja wreszcie byłam w kinie (1 mnie ominęła i do dziś żałuję tego, że nie widziałam jej na dużym ekranie). ;)

Jedną z najfajniejszych cech Szczerbatka jest to, że często zachowuje się zupełnie jak pies, a przy tym robi genialne miny. ;)

Druga część jest… hmm… jednocześnie gorsza i lepsza od 1. Również pokazuje dużo bardzo fajnych rzeczy i uczy dobrego podejścia do wielu spraw (niepełnosprawność, która absolutnie nie przeszkadza w normalnym życiu i nie definiuje człowieka; dziewczyna, która nie jest tylko „przystawką do bohatera”, ale pełnoprawnym bohaterem; w pierwszym odruchu pomysł porozmawiania zamiast walki; fajnie pokazane dorastanie bohaterów; to, że charakter zwierzęcia zależy w dużej mierze od tego, jak je wytresowano i wychowano; ładnie pokazane podejście do miłości, wyrażone jedną piosenką; to, że ludzie mogą się zmienić itp.). Jednocześnie wydaje mi się, że twórcy chcieli włożyć do filmu za dużo wątków na raz i po większości trochę się prześliznęli, choć mogliby je znacznie rozwinąć i rozbudować (a także uczynić przez to bardziej wiarygodnymi i pełnymi). Chociaż podejrzewam, że gdyby przesadzono w tą stronę, to film mógłby się zrobić za trudny dla dzieciaków (które są przecież głównymi odbiorcami).

Do niewątpliwych zalet filmu zalicza się strona wizualna – jest po prostu bardzo ładny. Dobrze zrobione jest też 3D – zwłaszcza we wszelkich scenach zawierających latanie, a jest ich w tym filmie naprawdę dużo (to jasne – kto by nie latał na smoku, gdyby tylko mógł!). Cudowne są same smoki – zdarzają się sceny, w których to, co one robią w tle jest ciekawsze niż pierwszoplanowa akcja. ;) No i muzyka – znów świetna. Często odwołująca się do motywów znanych z pierwszej części, jednak wprowadzająca też nowe, świetne kompozycje.

Ogólnie – filmy bardzo polecam (tylko uwaga za zabieranie zbyt małych dzieci do kina, nawet na bajkę…). A jakby ktoś miał pomysł jak to zrobić, to ja też chcę mieć smoka! ;)

Leave your comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.