Dla dzieciaków: Małe ludziki w mózgu (W głowie się nie mieści – bajka)

Tego lata animacją „na tapecie” był film Inside Out, o polskim tytule „W głowie się nie mieści”. Wiecie co? To bardzo dobry i potrzebny film – tak dla dorosłych, jak i dla dzieci.

Film opowiada o 12-latce imieniem Riley, której życie dość mocno zmienia się po przeprowadzce. My zaś widzimy wszystkie towarzyszące temu perypetie z perspektywy… emocji dziewczynki. Główną bohaterką jest Radość i to przede wszystkim z jej perspektywy poznajemy działanie mózgu Riley. Tak, dobrze przeczytaliście – większość filmu rozgrywa się w mózgu. Oczywiście nie jest to prawdziwy, anatomicznie adekwatny mózg, tylko jego obrazowa, kolorowa wersja przystosowana dla dzieciaków. Zresztą – zobaczcie sami:

W zwiastunie możemy zobaczyć jak film jest połączony – widać to, co się dzieje; widać to, co się dzieje w głowie Riley (głównie) i widać to, co się dzieje u innych w głowach (krótkie przebitki, mało ich, ale są świetne!),
Widzimy też inne emocje, towarzyszące Radości – Smutek, Strach, Odrazę i Gniew.

W trakcie filmu (nie będę zdradzać fabuły) wraz z Radością i Smutkiem przemierzamy i oglądamy inne części mózgu, takie jak pamięć długotrwała, kraina wyobraźni, fabryka snów, wyspy osobowości aby znaleźć się znów w centrali, skąd emocje rządzą zachowaniem swojej właścicielki.

Najpierw film jako film – jest naprawdę dobry. Jakkolwiek dziwne mogłoby się wydawać śledzenie losów małych ludków mieszkających w naszych głowach, ogląda się to bardzo dobrze i naprawdę przywiązujemy się do bohaterów. Może to kwestia małego kina, w którym byłam, ale doskonale wiadomo było, w których momentach ludzie się wzruszają i płaczą. A wcale nie było w kinie tylko dzieci. ;) Przy tym – o czym już wspomniałam – film jest naprawdę dobrze przygotowany wizualnie, kolorowy i po prostu ładny.

Pamięć długotrwała i wspomnienia jako zabarwione emocjonalnie (stąd różne kolory) kule

Pod kątem psychologicznym (oczywiście, że muszę to ocenić!) film jest również świetny. Ja osobiście go oglądałam i mogłam z głowy wypunktowywać konkretne teorie, na których w danym miejscu twórcy się oparli, a wychodząc z kina stwierdziłam, że zekranizowali mi 5 lat studiów. Oczywiście nie udało się ominąć pewnych skrótów i uproszczeń (funkcje kory przedczołowej, anyone?), jak w każdym filmie. Tym niemniej – ten jest jednym z najlepszych pod kątem merytorycznym, jaki widziałam. Ale to nic dziwnego, skoro twórcy konsultowali się z takimi osobistościami psychologii jak Paul Ekman (twórca teorii emocji podstawowych – jeśli rzucicie okiem na listę bohaterów, czyli „małych ludków” przedstawiających emocje, to powinniście zauważyć zbieżność).

Najważniejsze (przynajmniej dla mnie) jest jednak co innego, a mianowicie to, w jaki sposób ten film może oddziaływać. Jak bardzo może być przydatny. Wszystkim.

A tak wyświetlają się wspomnienia

 Film jest o tyle ważny, że pokazuje w jaki sposób emocje działają. Pokazuje, że emocje mogą wpływać na wspomnienia. Pokazuje reakcje emocjonalne na kryzys życiowy. Pokazuje jak jedno „dziękuję”, wypowiedziane w odpowiednim momencie może wszystko zmienić. A przede wszystkim – pokazuje, że każda z emocji jest ważna i potrzebna, a ich odczuwanie jest konieczne do prawidłowego funkcjonowania. Pokazuje, że czasem warto się wygadać i wypłakać.

Nie dziwię się psychoterapeutom, którzy podobno już zaczynają pokazywać ten film swoim małym pacjentom. Jest to na pewno świetne narzędzie do rozpoczęcia rozmowy, a dzieciom będzie dużo łatwiej wejść w zabawę i odnosić się do konkretnych postaci niż mówić o abstrakcji.

Może też przydać się niektórym rodzicom – chociażby po to, żeby zobaczyć jak łatwo może się stworzyć wspomnienie będące podstawą późniejszego życia innego człowieka. Warto pamiętać, że właściwie nigdy nie mamy nad tym całkowitej kontroli i nigdy nie wiemy jak ktoś na coś zareaguje i na ile to będzie dla niego ważne. Zwłaszcza przy dzieciach może to być bardzo ważne.

Podsumowując – bajkę jak najbardziej polecam. Małym i dużym. Pod kątem merytorycznym i fabularnym. No i można się na nim naprawdę dobrze bawić. ;) A później można wszystko przemyśleć. Albo nawet nie – po prostu można pozwolić bajce zostać ze sobą.

Pozdrowienia od najlepszego wymyślonego przyjaciela Riley!

PS. Jeśli ktoś jest zainteresowany bardziej naukowym i teoretycznym opisem filmu, zapraszam do przeczytania mojego artykułu na ten temat na stronie Psychologia w Polsce.

Leave your comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.