Czy ktoś coś mówił o seryjnych mordercach? (Criminal Minds – serial)

Jak powszechnie wiadomo, czasami lepiej nie wiedzieć za dużo. A już na pewno może to przeszkadzać w spokojnym oglądaniu filmów i seriali. Dlatego też postanowiłam wykorzystać ostatnią chwilę, kiedy to żyję w błogiej nieświadomości błędów popełnianych w serialu, który lubię i oglądam. Serialu o seryjnych mordercach i sposobach ich łapania. Dziś o Criminal Minds.

Jakiś czas temu, kiedy przyglądnęłam się pewnego dnia serialom, które oglądam, stwierdziłam, że dzielą się na trzy grupy – mają coś wspólnego z psychologią, z literaturą albo są kryminałem (dzisiaj jest to już niezbyt aktualne, chociaż wciąż nieźle pokazuje jakiś ogólny kierunek). Następnym krokiem było zaskoczenie, ponieważ ISTNIEJE serial, który łączy te wszystkie dziedziny. Tak, zgadliście – to właśnie o nim będzie dzisiaj. ;)

Zacznijmy od tego, co wspólnego z tym serialem ma literatura (to będzie najkrótszy punkt). Otóż każdy odcinek zaczyna i kończy się cytatem – przeważnie właśnie literackim (choć pamiętam też odcinki, gdzie posiłkowano się pismami klasyków psychologii – nie ma to jak zrobić sobie przerwę od nauki na kolokwium z psychologii osobowości i usłyszeć cytat z Freuda :P ). Dodatkowo, kiedy już jesteśmy na tyle zaznajomieni z bohaterami, że rozpoznajemy ich po głosie, cytat często „ustawia” nam odcinek – wiemy o kim przede wszystkim będzie (sentencje są prezentowane jako głos z offu któregoś z bohaterów); czasem też o czym, choć to akurat wcale nie jest takie oczywiste.

Pozostałe części wynikają już stricte z pomysłu serialu: opowiada on o jednostce FBI zwanej BAU – Behavioral Analysis Unit, czyli o Wydziale Badań nad Zachowaniem. Sama jednostka jest jak najbardziej realnie istniejąca, choć postaci w serialu są fikcyjne (niektóre co najwyżej lekko inspirowane); działanie tej instytucji też jest w praktyce nieco inne (przede wszystkim – jest dużo bardziej rozbudowana). Czym się taka jednostka zajmuje? Ano dziedziną zwaną profilowaniem kryminalnym, czyli – w największym skrócie i uproszczeniu – wykorzystywaniem wiedzy psychologicznej i analizy różnego rodzaju ludzkich zachowań do lepszego i szybszego łapania przestępców. Głównie odnosi się to do przestępstw ważnych i poważnych, często związanych z koniecznością szybkiego działania, takich jak seryjne morderstwa, porwania, terroryzm itp. Stąd jak najbardziej uprawnione i zrozumiałe łączenie kryminału z psychologią.

Aż musiałam się upewnić, że naprawdę oglądam już 10 sezon tego serialu…

Oczywiście serial nie obywa się bez pewnych koniecznych skrótów (zwłaszcza, że większość odcinków przedstawia jedną, zamkniętą sprawę), nie zawsze mających dużo wspólnego z prawdziwą pracą, jednak zasady i teorie, którymi posługują się scenarzyści, jak najbardziej mają sens w świetle wiedzy psychologicznej i są jej całkiem poprawnym wykorzystaniem – zarówno dla fabuły, jak i w terminologii używanej w dialogach (och, ile angielskich nazw mechanizmów obronnych i terminów psychoanalitycznych nauczyłam się z tego serialu!). Jest to zdecydowanie pozycja, która wyróżnia się pod tym względem w sposób bardzo pozytywny.

Produkcja ma jeszcze jeden aspekt, za który bardzo ją lubię, choć jest trochę obok (a może właśnie nie…) tego, o czym do tej pory mówiłam, czyli moich trzech kategorii. Chodzi mianowicie o to, że mimo długiego czasu trwania serialu, scenarzyści nie zapominają o czym przede wszystkim on jest. To znaczy nie robią nagle (albo i nie nagle, ale w pewnym momencie staje się to nie do wytrzymania, przynajmniej dla mnie) z serialu kryminalnego, który zaczęłam oglądać właśnie dlatego, że jest dobrym kryminałem, opowieści o perypetiach uczuciowych i życiu prywatnym bohaterów. Owszem, są to wątki, które się pojawiają, często mając nawet dość znaczący wpływ na fabułę, czy częstotliwość pojawiania się jakiejś postaci na ekranie, jednak jest to akcja podejmowana od czasu do czasu. I chociaż były śluby, ciąże, rozwody, śmierć w rodzinie, rozstania z partnerami i próby znalezienia kolejnych, to ciągle i przede wszystkim jest to serial o grupie ludzi, którzy wykorzystują swoją specjalistyczną wiedzę do łapania groźnych przestępców i ratowania ludzi.

Podsumowując – tak trzymać! :)

Niezależnie jednak od tego, jak bardzo bym serialu nie chwaliła, należą się dwa zastrzeżenia: pierwsze – zapewne nie spodoba się on osobom mało zainteresowanym tematem, bo w pewnym momencie zacznie im się wydawać, że oglądają w kółko ten sam odcinek (ich struktura i ramy są dość podobne); drugie – ze względu na poruszaną tematykę (głównie seryjne morderstwa, zdarzają się też porwania, terroryzm, wzięcie zakładników itp.) serial jest dość brutalny i ciężki, więc jeśli ktoś nie lubi takich rzeczy, również nie sądzę, aby mu się spodobało.

Jednak dla wszystkich, którzy chcieliby popatrzeć sobie na kogoś, kto szuka seryjnego mordercy na podstawie teorii psychologicznych (chociaż w wersji uproszczonej, ale i tak dość ładnie opisanej) – jak najbardziej na tak! :)


PS. Nie zdziwię się, jeśli za pół roku stwierdzę, że powyższa notka jest jedną wielką bzdurą, a serial ma błąd na błędzie, gdyż właśnie zaczynam na studiach przedmiot poświęcony profilowaniu kryminalnemu. A wtedy czeka Was kolejna analiza. Już się bójcie. :P

3 thoughts on “Czy ktoś coś mówił o seryjnych mordercach? (Criminal Minds – serial)

  1. O tak, aspekt z tym, że CM uniknęło zmienienia się w kiepską komedię romantyczną (drogie „Kości”, patrzę na was) jest wielkim plusem. Okazuje się, że można napisać bohaterów w rozwijających się / trwałych związkach, które nie muszą co i rusz dominować fabuły. Nawet jeśli teraz już oglądam ten serial głównie z sentymentu do bohaterów (głównie dla Reida, bądźmy szczerzy), więc przez większość zerkam, co się dzieje, a siedzę na tumblrze ;D, bo jednak formuła trochę mi się znudziła (chociaż „let’s wheel in 30” mnie niepomiernie wzrusza, takie magiczne słowa ;D), to jednak właśnie nie jest to w żadnej mierze ich wina, oni robią swoje.

    1. Cóż, ja przy tym romansidłowym wątku miałam w głowie przede wszystkim „Castle’a” i „Mentalistę”, bo w tych wypadkach mnie to tak niepomiernie wściekło, że właściwie automatycznie zrezygnowałam z dalszego oglądania… No i zdecydowanie zgadzam się co do sentymentu dla Reida. :P Chociaż Penelope też uwielbiam. Zwłaszcza słuchać. :D

      1. Do Castle’a nigdy nie miałam za dużo cierpliwości, z Mentalistą masz niewątpliwie rację – chociaż to był raczej jeden z wielu problemów, nie wiem, czy główny. ;D Ja zrezygnowałam, bo nie mogę dłużej patrzeć na Patricka Jane’a bez przejmującej ochoty zrobienia mu krzywdy. ;)
        Penelope natomiast, owszem, również jest wspaniała. ;D

Leave your comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.