Było morze, w morzu… Flota (Admiralette – książka)

Dzisiaj o książce, której recenzję zobowiązałam się napisać. A mianowicie o debiucie Andrzeja Tucholskiego, książce pt. Admiralette. Księga Pierwsza.

Sięgając po tę książkę, trochę się jej bałam.  Głównie dlatego, że autora kojarzyłam z jego bloga, na temat „kultury i miejskiego lifestyle’u”. Wiem, że blog ma grupę zagorzałych zwolenników – ja się do niej nie zaliczam, od czasu do czasu czytuję tylko rzeczy mnie bezpośrednio interesujące. W takim wypadku boję się zawsze, że ludzie uwielbiający autora za inne osiągnięcia, ozłocą go i za coś, za co niekoniecznie trzeba. Poza tym – bloga pisze się przecież zupełnie inaczej niż książkę…

Sama książka mnie jednak zaciekawiła, ponieważ została wydana w dwóch wersjach językowych – po polsku (trzy opowieści) i po angielsku (jedna opowieść). Poza tym została wydana za pomocą tzw. selfpublishingu (czyli autor sam czuwa nad książką, niekoniecznie oddając nad nią kontrolę wydawnictwu). Ciekawie było zobaczyć jak osoba, która sama jest czytelnikiem, podejdzie do sprawy – ode mnie duży plus za wersję na czytnik (plus dużą zniżkę na wersję papierową) oraz za bezpośredni kontakt z czytelnikami (papierowa wersja książki ma odręczną dedykację!). No i za absolutnie świetną uważam okładkę.

Po plusach za organizację przyszedł czas na samą książkę. Najpierw czytałam wersję angielskojęzyczną pierwszego opowiadania. Poza podziwem dla zasobu słownictwa autora, książka mi się – szczerze mówiąc – trochę wlokła, zwłaszcza, że zawiera sporo szczegółowych opisów. Składałam to jednak na karb tego, że po angielsku czyta mi się gorzej niż po polsku. Jak się okazało – poniekąd słusznie. ;)

Polska wersja czyta się zdecydowanie szybciej i bardziej płynnie. Dalej byłabym w stanie przeżyć bez niektórych szczegółowych opisów (np. technicznych – ale może dlatego, że mnie to średnio interesuje), ale absolutnie nie mogę stwierdzić, że książka mi się ciągnęła.

Co do fabuły – przedstawia ona „kraj na wodzie”, czyli Wielka Flota, Nieskończona Kawalkada Ludzi Wszystkich Nacji. Przedstawia córkę Admirała, przywódcy tego kraju, Sephirę.

Pomysł, klimat opowieści, postaci – wszystko to jest świetne. Nie powiem, żebym się źle bawiła, czytając te historie. Miałam tylko kilka rzeczy, które mnie lekko drażniły.

Po pierwsze – zaczęłam czytać za wcześnie. To, co napisałam wyżej, nie jest pomyłką – fabuła koncentruje się na przedstawieniu postaci i realiów. Niby coś tam się dzieje, ale w stosunku do tego, co obiecuje nam opis na okładce, dostajemy ledwie wstęp do całej opowieści. Dla mnie to trochę za mało, żeby się wciągnąć. ;) Obiecane kolejne części będą z pewnością rozwijać historię i wtedy ten „wstęp” zyska zupełnie nowy wydźwięk. Jako samodzielna książka – to trochę za mało. Ponieważ, jak dla mnie, poszczególne historie (a i książka w całości, bo historie się łączą) mają lekkie problemy z punktami kulminacyjnymi. Powinnam zacząć czytać, kiedy będzie już wydana więcej niż jedna księga.

Po drugie – nie mogę się zdecydować, co sądzę o języku książki. ;) Z jednej strony – jest naprawdę bogaty i fajnie używany. Z drugiej – czasami ma bardzo potoczne i współczesne wtrącenia, które wybijają z rytmu czytania i „wyciągają” ze świata, w który opowieść starała się nas przenieść. Są też szczególiki, które sprawiają, że sam się człowiek uśmiecha (nowy wynalazek w postaci plecaka, herbata jaśminowa itp.)

Dodatkowo autor twierdził na blogu, że książka jest z gatunku literatury Young Adult*. Dlatego moim kolejnym krokiem będzie danie tej książki w prezencie mojej siostrze (Aga, o niczym nie wiesz! :P) i zobaczenie, jak spodoba się jej. ;)

Podsumowując – książka może nie jest idealna (ale pamiętajmy, że to debiut!), ale nie był to czas zmarnowany i na pewno warto przyglądać się temu, co będzie dalej. Bo może się okazać, że w całości opowieść będzie prezentowała się dużo lepiej i będzie bardziej kompletna.


* Wg jednej z definicji to książki dla osób w wieku 12-18 lat (i mnie to nijak nie pasuje, ale wtedy zgadzam się, że ta książka w taką grupę wiekową celuje). Wg innej definicji – są to książki dla osób w wieku 16-25 (i to pasuje mi bardziej, zwłaszcza biorąc pod uwagę wiedzę psychologiczną), ale wtedy Admiralette się z tą grupą raczej rozmija…

Leave your comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.